Zwiedzanie Paryża jesienią to dobry pomysł, jeśli lubicie kolorowe liście w parkach, chryzantemy, trochę mniejszy tłum i padający deszcz. Paryż można pokochać nawet pod kłębami szaroburych chmur i we wcześnie zapadającym wieczorze. Nasz listopadowy wypad do stolicy Francji taki trochę był. Ale podobało mi się mimo to, bo niewątpliwie stałam się ofiarą nastroju i magii tego miasta.
Nasz wyjazd do Paryża był dość spontaniczny. Nie wiem, jak to się stało, ale mój mąż wpadł na pomysł takiego jesiennego zwiedzania, próbując chyba wykorzystać długi weekend z okazji Święta Niepodległości. Polecieliśmy więc z dwójką małych dzieci (był rok 2010), wózkiem, pieluchami i nie wiem czym jeszcze, podbijać stolicę Francji.
Pogoda była iście jesienna. Rzadko wychylające się spoza gęstych, nisko wiszących chmur, słońce to był prawdziwy rarytas. W większej mierze siąpił deszcz, zmuszając mnie do kupna nakrycia głowy w postaci fioletowej beretki, którą widać na niektórych zdjęciach. Jednakże tak byłam zachwycona miastem, że ani trudność poruszania się po mieście z wózkiem, ani pogoda nie zmieniły mojego nastawienia.
Komunikacja w Paryżu
Żeby zobaczyć główne atrakcje, cztery dni wystarczą, nawet z dziećmi. Najlepiej jest kupić całodniowy bilet na metro (szczegółowe informacje i ceny metra w Paryżu) i poruszać się od atrakcji do atrakcji – wtedy na pewno będzie szybciej i wygodniej. Myślę, że nie warto wynajmować samochodu i szukać za każdym razem parkingu i za niego płacić. My doceniliśmy metro, bo w krótszym czasie mogliśmy zobaczyć więcej. Chodzenie trochę nas wymęczyło, a siąpiący deszcz dodatkowo nie sprzyjał zwiedzaniu na piechotę.
Aby zwiedzić Paryż, wystarczy poruszać się w zonach 1-3. Jeśli w planach mamy Wersal, trzeba wybrać się do zony 4, a to już oczywiście są wyższe ceny, ale fajnie, że metrem i kolejką RER można dojechać nawet w dalsze zakątki Paryża. Najlepiej też przed przyjazdem rozplanować sobie kolejne punkty zwiedzania, żeby nie tracić czasu i zobaczyć jak najwięcej.
Co warto zobaczyć w Paryżu?
Jest kilka punktów, które trzeba zobaczyć koniecznie. To na pewno Wieża Eiffla, która na żywo naprawdę robi niesamowite wrażenie, a z góry rozciąga się niesamowity, choć trochę monochromatyczny widok. Drugim punktem jest katedra Notre Dame, następnym Luwr (nawet tylko z zewnątrz) i Łuk Triumfalny. Na deser Montmartre z katedrą Sacre-Coeur, Placem Pigalle i Moulin Rouge.
Z racji, że stolicę Francji zwiedzamy z małymi dziećmi, z których jeden jest jeszcze w wózku, darujemy sobie zwiedzanie muzeów, wjazd na najwyższy taras wieży i oglądanie kankana (bardzo żałujemy tej atrakcji).
Natomiast przyjemnie spędzamy czas w licznych parkach i leniwie spacerując wzdłuż Sekwany czy po Montmartre.
Zwiedzanie Paryża w 4 dni
1 dzień – Ile da la Cite – Notre-Dame – Pantheon – Jardin du Luxembourg
Do Paryża, a właściwie Beauvais docieramy późnym wieczorem, więc zwiedzanie rozpoczynamy następnego dnia rano od Notre Dame i w tym celu udajemy się na Ile de la Cite – małą wyspę na Sekwanie, która kształtem przypomina kadłub łodzi . To tutaj ok 300 r. p.n.e. osiedlili się pierwsi Paryżanie, potem Rzymianie zbudowali miasto Lutecja, a następnie starożytni królowie Francji obrali to miejsce za swoją siedzibę. Z czasem powstał tu ośrodek władz politycznych, kościelnych i sądowniczych.
Na wyspie warto spędzić cały dzień, bo oprócz Notre – Dame jest tu kościół Sainte Chapelle – chyba najpiękniejszy w Paryżu ze względu na koronkową konstrukcję witraży i gwieździste sklepienie, a także Conciergerie – czyli położone w dolnych kondygnacjach dawnej siedziby francuskich królów więzienie. Ze słynnych więźniów warto wymienić Marię Antoninę, która została tu stracona w 1793 r.
Z kolei Notre – Dame to jedna z największych katedr w Europie i najpiękniejszych przykładów architektury wczesnogotyckiej na świecie. Budowla pochodzi z IV w., a powstawała przez 200 lat. Oprócz religijnej, na przestrzeni lat, pełniła też inne funkcje, na przykład sali bankietowej, teatru czy siedziby gminnych władz. Podupadającą katedrę uratował Wiktor Hugo i jego „Dzwonnik z Notre – Dame”. Przeprowadzono prace renowacyjne i katedra odzyskała dawny blask.
Dziś robi wrażenie na turystach swoją fasadą, którą zdobią dwie wieże, zwężające się ku górze i piękna rozeta umiejscowiona pomiędzy nimi. W środku znajdziecie największe we Francji organy, które składają się z 8 tys. piszczałek. Warto wspiąć się na wieżę (wstęp płatny 8,5 euro), bo widok z góry jest podobno wart i ceny, i wysiłku wspinaczki po schodach.
Ze słynnej katedry udajemy się w stronę Pantheonu. Tę budowlę z masywną kopułą i wysokimi kolumnami przy wejściu zbudował Ludwik XV w podzięce za uleczenie z poważnej choroby. Szybko jednak świątynię przekształcono w mauzoleum dla uznanych osobistości. Pochowano tu m.in. Wiktora Hugo, Emila Zolę i Marię Skłodowską – Curie.
Na koniec dnia udajemy się na długi spacer po Ogrodach Luksemburskich. Akurat po pochmurnym poranku wychodzi słońce, więc mamy piękną, złotą jesień wśród alejek ukwieconych chryzantemami. Kolorytu dodają jeszcze leżące na alejkach liście. Jesteśmy zachwyceni. Przepiękne miejsce, idealne na popołudniowy odpoczynek dla dorosłych i chwila zabawy dla dzieci na placu zabaw, karuzeli, podczas przejażdżki na kucyku czy przedstawienia teatrzyku lalkowego. Po środku znajduje się ośmiokątny staw, na którym dzieci puszczają drewniane statki (można wypożyczyć w kiosku).
Ogrody Luksemburskie to jedne z najpiękniejszych i najstarszych parków w Paryżu. Zostały zaprojektowane w stylu francuskim. Oprócz równych alejek i rzędów drzew, pełno tu fontann, klombów i ławeczek. Ogrody przylegają do wspaniałego Pałacu Luksemburskiego, wybudowanego dla Marii Medycejskiej w 1627 r.
2 dzień: Łuk Triumfalny – Pola Elizejskie – Place de la Concorde – Jardin des Tuileries – Luwr – Opera de Palais Garnier
Drugiego dnia zwiedzanie Paryża rozpoczynamy od Łuku Triumfalnego, czyli pamiątkę po Napoleonie I i bohaterskich czynach jego armii. Łuk miał być bowiem upamiętnieniem tych czynów, choć został ukończony dopiero 15 lat po śmierci władcy. W budynku znajduje się krypta z Grobem Nieznanego Żołnierza, jest to więc miejsce pamięci narodowej.
Na szczycie Łuku znajduje się taras widokowy. Z góry rozciąga się panorama na 12 szerokich alei rozchodzących się od łuku promieniście w różnych kierunkach i na Drogę Triumfalną, która łączy Luwr z La Defence. Pod sklepieniem Łuku płonie wieczny ogień i powiewają francuskie flagi – wygląda to bardzo majestatycznie i szczególnie wieczorem robi wrażenie.
W dalszą drogę ruszamy Avenue des Champs – Elysees, bo jak tu nie przejść się jedną z najpiękniejszych alei na świecie? Kiedyż miejsce przechadzek paryżan, prezentowania najlepszych toalet i zakupów w ekskluzywnych sklepach, dziś bardzo ruchliwa ulica, lecz dalej zachwycająca.
Droga w stronę Luwru jest prosta, ale odległości spore, a poza tym pada, więc postanawiamy przekonać się do metra. Jak się okazuje, jest to bardzo wygodne, bo szybko poruszamy się z miejsca na miejsce, ale wrażenia estetyczne mamy mieszane. Niestety stacje są brudne, a ludzie w metrze wiadomo – przegląd wszystkich nacji i warstw społecznych. Mój największy koszmar to to, że w tym tłumie gubię dziecko, które odjeżdża tym metrem w siną dal. Na szczęście to tylko moja wybujała wyobraźnia.
Wysiadamy na Placu de la Concorde. Na środku tego placu znajdujemy obelisk z różowego granitu sprzed 3,3 tys. lat, który został sprowadzony ze świątyni Ramzesa w Luksorze. W czterech narożnikach placu stoi osiem rzeźb kobiet symbolizujących główne miasta Francji. Bardzo nam się tu podoba, jest przestronnie i elegancko. Z jednej strony rozciąga się widok na Łuk Triumfalny, z daleka widać Wieżę Eiffla, a z drugiej mamy ogromne, złote bramy, które prowadzą do ogrodów des Tuileries.
Początkowo założono je w stylu włoskim na prośbę Katarzyny Medycejskiej, która chciała mieć oprawę godną jej pałacu (spalonego podczas rewolucji). W XVIII w. słynny ogrodnik Wersalu przekształcił je jednak na styl francuski, czyli uporządkowany, symetryczny, z kunsztownie przyciętymi krzewami i trawnikami. Przechadzając się alejkami warto zwrócić uwagę na piękne spiżowe rzeźby, które niewątpliwie są ozdobą ogrodów.
Idąc w stronę Luwru przechodzimy kolejny Łuk Triumfalny. Za chwilę już widać słynną szklaną piramidę i wspaniały budynek Luwru.
Luwr był niegdyś rezydencją królewską. Początkowo król Filip August wybudował tu w XII w. domek myśliwski, który otoczył fortyfikacjami. Nadal można część z nich podziwiać w podziemiach skrzydła Sully. Z czasem kompleks powiększał się i nabierał splendoru wraz z panowaniem kolejnych władców, którzy chcieli dodać temu miejscu świetności. W końcu Franciszek I zburzył wieżę, a na jej miejscu wybudował imponujący renesansowy gmach. Również on rozpoczął kolekcjonowanie dzieł sztuki, które z powodzeniem kontynuował Napoleon, który powiększał zebrane dzieła dokładając kolejne ze zwycięskich podbojów.
Zwiedzanie wnętrz Luwru podarowaliśmy sobie, bo potrzeba na to dużo czasu, a dzieciaki pewnie nie wytrzymałyby tak długo. Wypiliśmy więc kawę w Cafe Marly i pojechaliśmy rzucić okiem na gmach Opery de Palais Garnier.
Wzniesiony za czasów Napoleona III budynek to przykład XIX-wiecznej architektury klasycznego baroku. Budynek wygląda rzeczywiście przepysznie i bogato, a wnętrze nie ustępuje ekstrawagancji fasadzie. Na uwagę zasługuje Foyer, schody, kandelabry i audytorium w kolorze czerwono-złotym. Sklepienie zostało pokryte malowidłami Chagalla, przedstawiającymi scenki z różnych oper i baletów.
W budynku jest muzeum, w którym znajdują się akcesoria związane z muzyką i baletem.
3 dzień: Wieża Eiffla – Montmartre – Sacre-Cour – Moulin Rouge – Place des Abbesses
Kolejny dzień dzielimy na dwie części. Pierwsza, poranna, to planowany wjazd na Wieżę Eiffla. Bilety mamy kupione przez internet, więc nie musimy stać w kolejce. Aby ją ominąć można też wejść na pierwszy taras na piechotę po schodach. Mąż kupił mi bilet na sam szczyt, ale z powodu pogody i wiatru, wjazd był niemożliwy. Trochę szkoda, choć niektórzy twierdzą, że wystarczy zobaczyć panoramę miasta z niższego tarasu. Widok na miasto jest bowiem trochę monotonny. Wszystkie kamienice są szare, a dachy czarne, więc obraz zlewa się szaro – burą plamę, na której dość wyraźnie zaznaczają się zielone Pola Marsowe i wystająca jakby zza horyzontu nowoczesna dzielnica La Defence.
Przyznam szczerze, że wieża podobała nam się bardziej z dołu. Mimo że widziałam ją na zdjęciach chyba z milion razy, na żywo zrobiła kolosalne wrażenie. Wspaniale się komponuje na tle panoramy stolicy, a w nocy, oświetlona tysiącem migających światełek, jest jeszcze piękniejsza. I pomyśleć, że pierwotnie planowano ją rozebrać!
Jeśli interesuje Was historia, polecam do przeczytania powieść „Paryż” Edwarda Rutherfurda. Wśród wydarzeń, na tle których toczą się losy czterech rodów, jest też otwarcie wieży, a jeden z bohaterów pracuje z samym Eifflem przy jej budowaniu. Polecam tę powieść do przeczytania przed wyjazdem, żeby na świeżo mieć te wszystkie historie w pamięci.
Drugą połowę dnia spędzamy w dzielnicy Montmartre. Odpoczywamy tu od tłumów, szwendamy się urokliwymi uliczkami i podziwiamy widoki na położony poniżej Paryż.
Montmartre to dzielnica jakby oderwana od miasta, bardzo spokojna i tchnąca duchem artystycznym. I choć prawdziwych poetów i malarzy jest tu coraz mniej, to i tak czuć tę nostalgię minionych czasów i atmosferę cyganerii.
Wycieczkę rozpoczynamy od zwiedzania bazyliki Sacre-Coeur. Budowla wznosi się wysoko ponad całą dzielnicę, a jej wieżyczki i kopuły przypominają bardziej meczet niż kościół katolicki. Zresztą na wierzchołek kopuły można wejść i podziwiać widok na miasto. Jest to drugi najwyższy punkt widokowy po Wieży Eiffla w Paryżu.
Z bazyliki udajemy się w dół i uliczkami docieramy do Placu des Abbesses. Przetrwało to jedno z dwóch secesyjnych wejść do metra, jakie zachowały się w stolicy Francji. Warto zejść zdobionymi freskami, spiralnymi schodami, które prowadzą aż 40 m w dół. Jest to najgłębsza stacja w mieście.
Z Place des Abbesses już tylko rzut beretem do Moulin Rouge. Czerwony wiatrak widać z daleka, ale wizytę w środku, ze względu na dzieciaki, musimy sobie darować. Jednak jak ktoś ma ochotę, to spektakle odbywają się co wieczór o 21.00 i o 23.00.
4 dzień: Wieża Eiffla – Les Invalides – wylot
Ostatniego dnia naszego pobytu mieliśmy tylko kilka godzin, żeby pospacerować po Paryżu. Wybraliśmy więc ponownie Wieżę Eiffla jako cel i udaliśmy się w okolice Pól Marsowych, zahaczając potem jeszcze o Les Invalides. Pogoda cały czas nie rozpieszczała, a perspektywa wylotu sprawiała, że nie mogliśmy sobie pozwolić na luźne zwiedzanie. Nasz pobyt w Paryżu zbliżał się ku końcowi.
Podsumowanie – zwiedzanie Paryża jesienią
Ogólnie, mimo deszczu, Paryż bardzo mi się spodobał, a jesienny koloryt dodał miastu jeszcze większego uroku. Turystów i tak było sporo, więc listopad niczym tutaj nie zyskał. Planuję jeszcze tam wrócić, aby zwiedzić przede wszystkim muzea i Wersal. Może całkiem niedługo moje marzenie się spełni?