Nasz przewodnik po atrakcjach Gran Canarii obejmuje większość miejsc, które warto zobaczyć, będąc na wyspie. A jest co zwiedzać! Oprócz przepięknych plaż są tu cudne kolonialne miasteczka i górzyste krajobrazy z wąwozami i krętymi szlakami. Jadąc na Gran Canarię, trzeba się nastawić głównie na obcowanie z przyrodą, bo zabytków nie ma tu zbyt wiele. Mimo to wróciłabym tu jeszcze raz, bo właśnie ta przyroda była tu najfajniejsza.
Dla kogo Gran Canaria?
Gran Canarię wybraliśmy jako cel naszej podróży w czasie ferii zimowych i byliśmy pod wrażeniem wyspy z jej pięknymi plażami, miejscami, które zobaczyliśmy i wspaniałym klimatem. Jest to świetna destynacja zarówno dla par, jak i rodzin z dziećmi, a także idealne miejsce dla wielbicieli sportów wodnych i innych orientacji seksualnych, dla których dedykowane są hotele czy plaże. Nikt nikomu nie wchodzi w drogę, baza hotelowa jest bogata, podobnie jak oferta miejsc wartych uwagi.
Jak zawsze, kiedy korzystamy z samolotu, wynajęliśmy samochód, żeby pojeździć tu i tam. Okazało się, że jest co oglądać i nie wszędzie nam się udało dotrzeć w ciągu tygodnia naszych wakacji, bo zwyczajnie nie starczyło czasu.
Gran Canaria to idealne miejsce dla rodzin z dziećmi i osób spędzających czas aktywnie. Jest tu sporo różnych parków, fajne są plaże, często osłonięte od fal i z łagodnym zejściem. Świetne miejsce do surfowania, bodyboardingu i nurkowania. Można tu znaleźć pola golfowe i dużo tras trekkingowych. Spotkaliśmy także grupy kolarzy. To też super miejsce dla osób starszych – widzieliśmy mnóstwo emerytów, szczególnie w okolicach Maspalomas, którzy chętnie opalali się nago pośród wydm.
Gran Canaria ma również dobrą bazę noclegową. Mnóstwo tu hoteli i apartamentowców, zwłaszcza w okolicach południowej części wyspy. Można wybierać w formach spędzania czasu i nastawić się tylko na plażowanie albo tylko na aktywny wypoczynek. Naprawdę, każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Przewodnik po atrakcjach Gran Canarii
Gran Canaria to przede wszystkim plaże i przyroda. Są też urokliwe małe miasteczka czy stolica, ale, umówmy się, to nie Włochy. Zabytki nie są tak spektakularne i nie ma ich zbyt wiele, więc większość czasu przeznaczyliśmy na podziwianie krajobrazów, plażowanie i sporadycznie na zwiedzanie miasteczek.
Po wylądowaniu na wyspie udaliśmy się od razu na południe, bo tu mieliśmy wynajęty apartament, ale mój przewodnik rozpocznę od stolicy, czyli Las Palmas de Gran Canaria, która leży na północy wyspy i będę kierować się na południe.
Las Palmas
Do miasta dojechaliśmy od południa, więc rozpoczęliśmy nasze zwiedzanie od historycznej dzielnicy miasta Veguety. Jest tu katedra i dom Kolumba, który chcieliśmy zobaczyć. Oprócz tego widok na miasto z wieży katedry też jest wart uwagi. Na zewnątrz znajduje się reprezentacyjny plac de Santa Ana i dla wielbicieli historii – muzeum Canario.
My sobie daliśmy spokój z eksponatami i poszliśmy na spacer ulicą Mayor de Triana, który jest słynnym deptakiem. Jednak wrażenia mieliśmy takie sobie. Dotarliśmy do Parku San Telmo i postanowiliśmy wrócić do samochodu. Wzdłuż deptaku widzieliśmy dość ładne kamieniczki, ale w zasadzie spacer w tamtą stronę mogliśmy sobie podarować na rzecz historycznego centrum. Po Veguecie można trochę się poszwendać uliczkami i zatrzymać od czasu do czasu przy jakiejś kolorowej kolonialnej kamienicy.
Drugą część miasta można zwiedzić z samochodu. Podjechaliśmy pod plażę Las Canteras, bo ciągnie się na ponad 3 km i jest to jedna z największych plaż na Gran Canarii. Wzdłuż wybudowano bulwar, gdzie można zjeść lub zakwaterować się, ale przyznam szczerze, że bardziej nam się podobała trochę księżycowa i wyludniona La Isleta. Stanęliśmy tam na chwilę, żeby podziwiać skaliste wybrzeże i wciśnięte w skały plaże. Niestety, trochę wiało, więc szybko uciekliśmy do samochodu.
Warty uwagi jest też Hotel Santa Catalina. To piękny, kolonialny budynek, ze znajdującym się z tyłu Parkiem Doramas, gdzie można znaleźć wiele gatunków drzew i kwiatów. Do hotelu nie weszłam, ale wiem, że w środku jest bardzo elegancko, wszak to pięciogwiazdkowy hotel. Dość powiedzieć, że spała tu sama rodzina królewska i inne ważne persony, wśród których można wymienić Marię Callas czy Winstona Churchilla.
W skrócie miejsca, które warto zobaczyć wymieniam poniżej, ale nie nastawiajcie się na wielkie wow, kiedy zobaczycie to miasto. Nawet gdy tam nie dotrzecie, nie stracicie wiele.
- Vegueta – historyczne centrum miasta
- Katedra Świętej Anny – to jeden z najważniejszych zabytków Wysp Kanaryjskich. Pochodzi z XVI w. i jest mieszanką wielu stylów. Warty uwagi jest dziedziniec, w którym znajduje się muzeum Sztuki Sakralnej – Museo Diocesano de Arte Sacrojest. Katedra posiada 13 kaplic
- Plaza de Santa Ana – plac przy katedrze, znajdują się tu muzea i ratusz
- Museo Canario – muzeum przedstawiające eksponaty związane z historią Wysp Kanaryjskich
- Dom Kolumba – prawdopodobnie Kolumb zatrzymał się tam przed wyruszeniem w swoją pierwszą podróż do Ameryki. Obecnie znajduje się tam muzeum poświęcone Kolumbowi.
- Mayor de Triana – słynny deptak ze sklepami i zabudową historyczną
- Park Doramas – teren zielony, park z bogatą kolekcją drzew i kwiatów
- Hotel Santa Catalina – najstarszy i najsłynniejszy hotel w Las Palmas
- Port – jeden z największych w Europie.
- Plaża Las Canteras – duma stolicy, ciągnie się na 3 km, ale jest tu dość tłoczno.
Wydmy Maspalomas
Wydmy mieliśmy w zasadzie pod nosem, bo spaliśmy w Playa del Ingles, ale żeby do nich dojść musieliśmy pokonać parę kilometrów plażą. Drugi i trzeci raz podjeżdżaliśmy samochodem z różnych stron.
Uważam, że to najfajniejsza atrakcja wyspy. Wydmy robią naprawdę ogromne wrażenie, bo przestrzeń, którą zajmują jest ogromna. To całe 400h ziemi! Można po nich chodzić bez końca, turlać się po piachu czy zaszyć gdzieś z dala od ludzi. Jednak, kiedy wiało, nie mogliśmy w ogóle tam wejść, tak piach sypał w oczy.
Wydmy wchodzą w skład rezerwatu przyrody, ale jest on częściowy, dlatego można wchodzić na jego teren. Miejsca porośnięte roślinnością są ogrodzone i oznaczone tabliczką “nie wolno wchodzić”. Można swobodnie się rozłożyć pomiędzy pagórkami piasku, które ochraniają od wiejącego od oceanu wiatru. Można się tu natknąć też na nudystów, których sporo wyleguje się na terenie wytyczonych stref, jednak czasami błąkają się też wśród wydm i wtedy mamy nieoczekiwane widoki, których się nie spodziewaliśmy. Tutaj, choć bliżej latarni w Meloneras, są też strefy wyznaczone dla gejów. Jednak uprzedzę pytania: powierzchnia plaży i wydm w Maspalomas jest tak ogromna, że trudno wpaść na siebie, raczej ludzie mijają się (i oglądają) z pewnej odległości, więc nie martwcie się o dzieci, raczej nie przeżyją szoku na widok emerytowanych golasów.
Urokliwe plaże
Gran Canaria to przede wszystkim plaże. Jest tu w czym wybrać, są one rozległe, piaszczyste i różnego rodzaju. Można rozłożyć się na złotym piasku, na kamieniach bądź na skałach. Niektóre są trudno dostępne, schowane gdzieś pomiędzy klifami, a inne z całą infrastrukturą – parkingami, sklepami, restauracjami i toaletami. Są plaże dla surferów, plaże miejskie i całkiem wyludnione. Można odciąć się od tłumów i pojechać w miejsca mniej oblegane lub wpasować się w tętniące życiem centra turystyczne, gdzie jest dużo ludzi i dużo się dzieje.
Z moich faworytów wymieniłabym plażę w Maspalomas z wydmami. To plaża, która ma 12 km! Widziałam wielu turystów spacerujących szerokim brzegiem albo schowanych w zbudowanych z kamieni legowiskach. Sami rozłożyliśmy się w takim miejscu, bo mniej wiało, a przed nami była ogromna kałuża powstała w godzinach, gdy ocean był w fazie odpływu. Dzieciaki chlupały się tu bez ryzyka, że coś im się stanie, a my mogliśmy na chwilę przymknąć oko.
Druga super plaża to Amadores. Z góry wygląda jak rajska plaża, ale pełna tu komercja. Wokół wiele apartamentowców, wzdłuż mnóstwo sklepików z wszelkimi artykułami niezbędnymi na plaży i barów z szybkim jedzeniem. Ale dla dzieci pełna frajda. Brak fal i łagodne zejście – to główne atuty tej plaży. Obok duży parking, no i oczywiście wrażenia wizualne.
Bardzo nam się spodobała też plaża w miejscowości Sardina. Było tam bardzo urokliwie, choć to plaża prawie w samym centrum miasteczka. Ale miło było popatrzeć serfujące tu dzieciaki i było jakoś tak spokojnie, że nie chciało nam się stamtąd wyjeżdżać.
Meloneras
Meloneras znajduje się na końcu ciągnącej się od Playa del Ingles plaży Maspalomas. Znajdziecie tu latarnię i bardzo fajny bulwar, którym można pospacerować. Obok latarni znajduje się laguna, zwana La Charca, gdzie bytują różne gatunki ptaków. Miejsce to jest już niestety zadeptane przez turystów i tych ptaków jest tam jak na lekarstwo, ale można je zwiedzić, idąc po wyznaczonych szlakach. Mi się tam nie podobało, więc odpuściliśmy sobie i ruszyliśmy w stronę latarni.
Latarnia prezentowała się dość dumnie, ale nie można jej było zwiedzić. Szkoda, bo pewnie widoki byłyby nieziemskie. Pod latarnią zaczynał się bulwar, którym udaliśmy się na krótki spacer.
Wzdłuż prezentowały się wspaniałe restauracje i hotel, obok był też bazar z różnymi towarami i barami. Fajne miejsce, żeby się przejść pod koniec dnia.
Mogan
Mogan to małe miasteczko, ale jakie! Jeśli macie okazję, pojedźcie tam. Jest tam piękny port jachtowy, białe kamieniczki z kolorowymi opaskami wokół okien i super zachód słońca. Na plażę, na którą wchodziło się (niestety!) krążąc między śmieciami, pod wieczór szło sporo ludzi. Ja też podążyłam za nimi i okazało się, że odbywa się tu prawdziwy teatr zachodzącego słońca. Cudowny widok!
Zachodnie wybrzeże
Z południa wyspy na północ wiedzie droga wzdłuż zachodniego wybrzeża. Ale jest ona tak kręta, że jedzie się nią tak samo długo jakby się jechało autostradą, a ta prowadzi od południa, przez wschodnie wybrzeże aż do stolicy i północnej części wyspy. Kiedy przenieśliśmy się do apartamentu w Agaete (północny zachód), aby dostać się do wydm, korzystaliśmy z autostrady. Czasowo wychodziło tak samo, a wygoda jazdy była nieporównywalna.
Jednak… warto choć raz przejechać się wzdłuż tego wybrzeża. Jest tu o wiele spokojniej i mniej tłoczno. Plaże puste, ukryte, a do niektórych ciężko się dostać, jak na przykład do polecanej plaży Güigüi trzeba wybrać się na kilkugodzinną trekkingową wycieczkę. Jest też bardzo fajne, spokojne miasteczko Altea. Wjechaliśmy tam na chwilę, żeby odpocząć i trafiliśmy na pustą, kamienistą plażę, senne uliczki z barami i bardzo przyjemny park, który dawał cień i możliwość odpoczynku. Dzieci pobiegły od razu na plac zabaw, a my przysiedliśmy przy drewnianym stoliku pod drzewem. W pobliżu były też toalety i wygodny parking.
Park krajobrazowy Roque Nublo
Będąc na zachodzie wyspy koniecznie trzeba pojechać do parku krajobrazowego Parque Rural del Nublo. Na jego terenie znajduje się słynna skała Rouque Nublo – główny symbol tej wyspy – czyli wulkaniczny monolit o wysokości 80 m, uważany za jeden z największych naturalnych neków (wzniesienie o stromych i urwistych stokach, zbudowane z odpornych na procesy erozji law zakrzepłych w kominie wulkanicznym) świata. Wznosi się na 1 813 metrów n.p.m. i przewyższa go tylko szczyt Las Nieves. Jest to dawne miejsce kultu pierwotnych mieszkańców wyspy. Różnorodność walorów tego obszaru spowodowało, że został on objęty ochroną i
uznany za rezerwat biosfery UNESCO. Z powierzchnią ok. 26 tys. ha zajmuje pierwsze miejsce wśród obszarów chronionych na wyspie. Na jego terenie znajduje się, oprócz Roque Nublo, święta skała Guanczów – Roque Bentayga, skaliste wąwozy, strome zbocza, kanaryjskie lasy sosnowe, sztuczne zbiorniki wodne i 30 niewielkich miejscowości. Występują tu zagrożone wyginięciem rośliny z czego wiele to endemity.
Do parku można dostać się drogami: od południa – GC-60, od północy – GC-70, od zachodu – GC-210.
Do parku warto wybrać się na całodzienną wycieczkę, najlepiej samochodem, który umożliwi szybkie przemieszczanie się z miejsca na miejsce. My stawaliśmy co chwilę, bo widoki były przepiękne i nie mogliśmy przestać robić zdjęć! W parku, oprócz miejsc widokowych na skałę i najwyższy szczyt wyspy, można zatrzymać się w miejscach piknikowych (Llanos de la Pez), na plaży (Veneguera), rozbić namiot (zapora Las Niñas), czy zajechać do urokliwego miasteczka Artenara. Można również skorzystać z wielu tras trekkingowych i na przykład dojść do skały Nublo, a po drodze podziwiać widoki, zapory wodne czy kalderę Tejeda.
Mirador del pico de Las Nieves
Najwyższy punkt widokowy na Gran Canarii znajduje się w samym środku wyspy, na wysokości 1949 metrów. Można tam dojechać samochodem i na tarasie widokowym podziwiać krajobrazy. Szczególnie pięknie jest tu podczas zachodu słońca i w pochmurne dni, kiedy to wyspa jakby wyłania się z leżących poniżej chmur.
Puerto de las Nieves
Kiedy dojechaliśmy do Agaete i rozpakowaliśmy walizki, postanowiliśmy na wieczór zjechać do pobliskiego portu. Puerto de las Nieves to przede wszystkim port, z którego można dostać się promem na Teneryfę i właśnie z tego powodu najczęściej trafiają tu turyści.
Jednak to też dobra baza wypadowa do zwiedzania północnej i środkowej części wyspy. Poza tym jest tu kamienista plaża, naturalne baseny, molo i sporo restauracji. Wieczorem było tu dość gwarno i sporo ludzi spędzało wieczór w knajpach na kolacji.
W miasteczku można zwiedzić Kaplicę Matki Boskiej Śnieżnej z XVI w. Jest to biały budynek z dwoma wieżyczkami i czerwonymi kopułami. To bardzo mały kościółek, ale w środku znajduje się część tryptyku flamandzkiego również z tego samego okresu. Wewnątrz nad ołtarzem i wokół są też repliki statków.
Puerto słynęło też z formacji skalnej nazwanej Palcem Bożym (Dedo de Dios). Wyglądało to tak, jakby na skale postawiono wąski, długi kamień, co w sumie sprawiało wrażenie dłoni z palcem skierowanym ku niebu. Niestety, w 2005 roku podczas wichury ów palec został zmieniony przez wiatr i miasteczko straciło swoją atrakcję.
Wykopaliska archeologiczne
Jeśli lubicie archeologię i chcielibyście poznać historię ludzi zamieszkujących wyspę przed wiekami, to w pobliżu Agaete znajdziecie trzy takie miejsca, z których dwa są godne uwagi i mogą zainteresować laików i zwykłych turystów lubiących zobaczyć coś fajnego.
Pierwsze to Cueva Pintada w miejscowości Galdar. Jest to spore wykopalisko, które przedstawia osadę Guanczów, czyli ludu pierwotnie zamieszkującego Gran Canarię. Całość znajduje się pod dachem i jest zorganizowane tak, że można je oglądać z platform i chodników, a część przez szybę. Cueva Pintada to całe centrum, które ma poddwudziestoletną historię naukową. Odbywają się tam wystawy, warsztaty (również dla dzieci, ale po wcześniejszym umówieniu), projekcje. Ciekawe dla kogoś, kto chciałby zobaczyć jak wyglądało zwykłe życie tamtych ludzi.
Drugie miejsce to Cenobio de Valeron, które znajduje się w pobliżu, jadąc w kierunku Las Palmas. Jest to ogromny spichlerz, w którym niegdyś ludzie przechowywali zboże. W miękkiej skale wydrążono ponad 300 dziur, które są ułożone na kilku poziomach i połączone ze sobą korytarzami. Jest to niewątpliwie niesamowity przykład myśli inżynieryjnej tamtych czasów i warto to zobaczyć ze względu na kulturalne i historyczne dziedzictwo Gran Canarii.
Jeśli macie ochotę odkrywać tajemnice przeszłości, to koniecznie musicie zobaczyć resztę stanowisk archeologicznych. Lokalizacje znajdziecie na mapce poniżej, a szczegóły TU i TU.
Naturalne baseny
Naturalne baseny pierwszy raz widzieliśmy na La Palmie. Tutaj też jest kilka takich miejsc. Kiedy ocean szaleje, a fale mogą zmieść człowieka z powierzchni w sekundę, w takich basenach można kąpać się bez obaw o swoje życie. Naturalne baseny to zamknięte przestrzenie powstałe w skałach, do których ze względu na ich naturalną budowę przedostaje się woda morska. Baseny powstają w wyniku działania przyrody, ale zwykle znajdują się tam schody, kładki czy trampoliny. Osłaniają one kąpielisko od wzburzonej wody skalnym falochronem i dzięki temu można zażywać kąpieli w słonej wodzie, patrząc na bezmiar wody i mając naturę w zasięgu ręki.
Naturalne baseny znajdziecie w Porto de la Nieves i na północy wyspy, gdzie jest najbardziej skaliste wybrzeże.
Urokliwe małe miasteczka
Tak jak pisałam, na wyspie nie ma zbyt wielu i spektakularnych zabytków. Są jednak małe kolonialne miasteczka, które nadają się na spacer czy zakupy na targowisku. Na wschodzie można zobaczyć Telde, Ingenio czy Agüimes. Pisałam już o Mogan, teraz ruszamy na północ, a stamtąd drogą GC-20 w stronę Arucas.
Arucas
Kiedy wjechaliśmy do Arucas, skręciliśmy w stronę punktu widokowego. Droga wiła się w górę, aż dojechaliśmy do parkingu, z którego rozciągał się rozległy widok na północną część wyspy i na samo Arucas. Kiedy dojechaliśmy do centrum, stanęliśmy przy urokliwym parku miejskim (Park Gourie) z piękną roślinnością i super placem zabaw. Jednak w mieście jest też ogród botaniczny w Las Hespérides, ale nie wiem, czy warto go zwiedzić, bo nie byliśmy tam. Zwiedziliśmy za to katedrę San Juan Bautista, która przedstawiała się imponująco i rzeczywiście zabytek wart był uwagi. Szczególnie fasada wyglądała jakby była za wilka na otaczającą ją zabudowę. W mieście jest też fabryka rumu otwarta dla zwiedzających.
Teror
Teror jest jednym z najstarszych miast zamieszkanych z siedmiu Wysp Kanaryjskich. Założone po objawieniu się Matki Bożej w 1481 r., zostało ogłoszone miastem maryjnym pod koniec XVI wieku. W Terorze znajdziecie bazylikę, klasztory i domy rodzin szlacheckich. Warto przejść się główną uliczką starego miasta i podziwiać kolorowe, kolonialne kamieniczki.
Teror ma również długą tradycję typowych wyrobów cukierniczych na Gran Canarii. W niedziele centralny plac miasta koło bazyliki ożywia się dzięki targowisku oferującym szeroką gamę produktów lokalnych, biżuterii i wyrobów z drewna i tkanin.
Tejeda i Artenara
To dwie urokliwe wsie z widokiem na Roque Nublo i Pico de las Nieves. W zasadzie nic tam nie ma oprócz kościoła, ale można się zatrzymać, żeby podziwiać widoki. My sobie odpuściliśmy.
Firgas
Firgas jest małym miasteczkiem umiejscowionym na zboczu, skąd rozpościera się wspaniały widok na ocean i północną część wyspy. Obok centralnego punku miasteczka, czyli kościoła św. Rocha, znajduje się punkt widokowy. Blisko stąd mamy do głównej atrakcji miasta – kaskady wodnej, która ciągnie się Paseo de Gran Canaria przez 30 m w dół. Są tam ławeczki i kolorowe mozaiki, więc na pewno będzie super pamiątka na zdjęciach.
Ogólne wrażenia
Gran Canaria była trzecią wyspą z archipelagu Wysp Kanaryjskich, którą zwiedziliśmy. Jak na razie najsłabiej wypadła Fuerteventura, natomiast porównywalna w zakresie wrażeń i uroku była La Palma. Jednak w tych zawodach chyba jednak wygrywa Gran Canaria ze względu na wyższą temperaturę zimą i plaże z białym piaskiem. Bardzo przypadła mi do gustu spokojna wyspa Lanzarote. Równie piękna i pełna atrakcji jest także Teneryfa, którą zwiedziliśmy kilka lat po Gran Canarii. Więcej informacji o tej atrakcyjnej wyspie znajdziecie na podróżniczy.blog.
Podobnie jak na La Palmie, tutaj też było cieplej na południu. Na północy wyspy wiało, a wybrzeże było skaliste i mało przyjazne, choć można było tam znaleźć również plaże i kilka naturalnych basenów.
Polecam wyjazd na Gran Canarię z dziećmi. Jest tu sporo atrakcji dla dzieci, począwszy od parków wodnych i akwariów, poprzez same plaże, kończąc na możliwości trenowania sportów wodnych.
Jeśli chodzi o noclegi, to polecam Playa del Ingles. Miejscowość łączy się z Maspalomas, a jej położenie pozwala na podziwianie pięknej plaży i wydm z góry. Jest to dość duże centrum turystyczne, więc każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Aby dostać się na wyspę korzystaliśmy z linii Easy Jet z Berlina. Mamy tu dość blisko z Wrocławia, więc często latamy ze stolicy Niemiec, bo zwyczajnie jest taniej. I koniecznie wypożyczcie samochód na miejscu. Warto pojeździć po wyspie i zobaczyć jej różne zakątki. Na pewno nie będziecie się nudzić!