Kiedy pierwszy raz próbowałam spakować się na 2 tygodnie tylko w bagaż podręczny, byłam święcie przekonana, że to się nie uda. Miałam przed oczami wizję codziennego prania, chodzenia w tych samych ubraniach i wiecznego braku „tego jednego topu, który idealnie pasowałby do tej spódnicy”. Ale potem pojechałam tak do Hiszpanii, później do Włoch, jeszcze później do Tajlandii… I wiecie co? Dużą walizkę biorę tylko wtedy, gdy jadę na wakacje samochodem.
Oto moje sprawdzone zasady, które uratowały niejedną podróż – i kręgosłup.
1. Zacznij od planowania – pakowanie zaczyna się przed otwarciem szafy
Zanim wrzucisz cokolwiek do plecaka, usiądź i odpowiedz sobie na kilka prostych pytań:
- Dokąd jadę?
- Jaka tam będzie pogoda – realna, a nie życzeniowa?
- Jakie aktywności mnie czekają – plażing, trekking, kolacja w restauracji, praca z laptopem?
Bez tego wpadniesz w klasyczną pułapkę: „a może się przyda”. A „może” to najgroźniejsze słowo przy pakowaniu.
Tip: Użyj aplikacji typu PackPoint – wystarczy wpisać kierunek i typ podróży, a dostaniesz gotową checklistę.
2. Ubrania: zasada trzech i magia miksowania
Moja złota zasada:
- 3 koszulki
- 3 pary spodni/spodenek
- 3 komplety bielizny i skarpetek
Serio. To wystarczy. Wybieraj ubrania, które:
- szybko schną,
- są uniwersalne kolorystycznie – wszystko powinno dać się ze sobą połączyć,
- mają więcej niż jedno zastosowanie – np. tunika jako sukienka i jako koszula nocna.
Tip z Tajlandii: kupiłam lokalne spodnie typu „haremki” – lekkie, przewiewne, zajmują tyle co nic. Noszę je do spania, na plażę i czasem na lot – nie wyglądam jak turystka w piżamie, a czuję się jakbym właśnie wyszła z jogi.
3. Sprytne pakowanie – czyli jak włożyć 10 rzeczy w miejsce na 5
Oto moje must-have, które zrobiły rewolucję:
- Packing cubes (kostki pakunkowe): dzięki nim wszystko jest posegregowane – jedna na ubrania, jedna na bieliznę, jedna na technikalia.
- Worki kompresyjne: genialne na rzeczy, które nie muszą wyglądać idealnie (np. bielizna, piżama, ręcznik).
- Pareo: moje ulubione narzędzie – ręcznik, koc na trawę, sukienka, szal na wieczór, zasłonka w hostelu. Zajmuje tyle co nic, robi wszystko.
Tip z Hiszpanii: Kupiłam na miejscu pareo z lokalnego bazaru za kilka euro – do dziś mam je jako pamiątkę i nadal jeżdżę z nim po świecie.
4. Kosmetyczka: minimalizm w tubce
- Miniaturki albo butelki wielorazowe (do 100 ml).
- Kosmetyki wielozadaniowe: krem z filtrem + nawilżający, szampon + żel pod prysznic, mydło w płynie + płyn do prania.
- Szczoteczka elektryczna (ładowana raz na 2 tygodnie) i mini pasta.
Tip: Zostaw suszarkę, prostownicę i tonik w domu – serio, dasz radę bez nich. A jak nie, znajdziesz je w hotelu lub drogerii na miejscu. Wiele kosmetyków mozna kupić za podobne pieniądze jak w Polsce na miejscu. Naprawdę nie trzeba dźwigać ich w czasie podróży i tracić miejsce na inne rzeczy.
5. Elektronika: mniej znaczy lepiej
W podróży używam:
- Telefon z dobrą baterią i porządnym aparatem (żaden aparat cyfrowy nie dał rady z moim smartfonem z trybem nocnym).
- Kindle lub aplikacja do e-booków (waga: mało, funkcjonalność: nieskończona biblioteka).
- Powerbank.
- Uniwersalna ładowarka z końcówkami do wszystkich kabli.
Tip: Zrób zdjęcie paszportu, ubezpieczenia, biletów i wrzuć je do chmury (np. Google Drive). To już raz uratowało mi skórę, gdy zgubiłam portfel w Barcelonie.
6. Noclegi: wybieraj mądrze, pakuj mniej
Zawsze sprawdzam, czy miejsce noclegowe oferuje:
- ręczniki
- dostęp do pralki (lub chociaż możliwość prania w umywalce)
- suszarkę do ubrań lub balkon.
W wielu hostelach i pensjonatach na świecie to już standard. W Azji czy Ameryce Południowej często masz tanie pralnie uliczne – oddajesz worek, odbierasz pachnący pakiet 24h później.
Tip: Idealny hotel na swoją podróż znajdziesz na https://www.urlop.pl/hotele/, gdzie możesz filtrować noclegi pod kątem udogodnień. To świetna oszczędność miejsca i stresu.
Podsumowanie – mniej znaczy więcej, naprawdę
Minimalistyczne pakowanie to nie sztuka ograniczania się, tylko sztuka mądrego wyboru. Nie chodzi o to, żebyś chodziła przez dwa tygodnie w tej samej koszulce (choć… zdarzało się), ale żebyś miała wszystko, co potrzebne, i nic, co zbędne.
Lekki bagaż = wolna głowa. A o to przecież chodzi w podróżach.
artykuł sponsorowany