Gdybym chciała odpowiedzieć na pytanie, czy jechać do Norwegii z dziećmi czy bez, nawet teraz, po powrocie, miałabym zagwozdkę. Z jednej strony przecież podróże kształcą i warto pokazywać naszym maluchom świat, szczególnie tak piękny jak my zobaczyliśmy w Skandynawii. Z drugiej wyjazd z dziećmi akurat w tę stronę wymaga nie lada kondycji i dobrej organizacji.
Kiedy wybieraliśmy się do Norwegii, moim zamiarem nie było spędzenie wakacji z dziećmi, a właśnie oderwanie się od pieluch i marudzenia i pobycie razem z mężem tylko w naszym towarzystwie (pisałam o tym w poście „Sam na sam z moim mężem”). Dlatego sam kraj i jego surowość nie był powodem wyjazdu bez naszych synów. Ale gdybym miała decydować, nie wiedziałabym, co zrobić. Bo są i plusy, i minusy, a wszystko zależy jak zwykle – od determinacji nas, rodziców.
Norwegia jako kraj do zwiedzania to głównie podziwianie bezmiaru przyrody. Mamy tu wszystko: setki wodospadów, piękne widoki zapierające dech w piersiach, skaliste fiordy wrzynające się w ląd, morze i surowe góry, rwące rzeki i lasy – słowem wszystko, czego dusza zapragnie. Atrakcje, które nam zapierały dech w piersiach, dzieciom mogłyby wydać się akurat monotonne i nudne. Cały czas plaża i woda biorą górę nad oglądaniem zabytków i przyrody.
Podróżując wzdłuż fiordów i pokonując szlaki turystyczne, byłam jednak mile zaskoczona ilu ludzi zabiera swoje dzieci w takie podróże. Widok matki z nosidełkiem lub dziecka zawiniętego w chustę, karmienie na szczycie góry lub maluchy biegające po campingach – to nie był rzadki widok. Jednak wymagało to na pewno odpowiedniego przygotowania do podróży i niezłej kondycji. Aura, dostępność wszystkich miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć czy wysokie ceny, wymagają innej logistyki niż w przypadku wyjazdów na przykład do krajów śródziemnomorskich.
W zasadzie i w Polsce jest zimno i wietrznie, więc każdy jest przyzwyczajony do zmiennej pogody. Jednak kiedy przemierzaliśmy Norwegię czasem na przestrzeni stu kilometrów mieliśmy i słońce, i deszcz, i zamarznięte jeziora, i ośnieżone zbocza gór. Wszystkie pory roku za razem. Nie chcę myśleć ile zmian ciuchów dla dzieci musiałabym ze sobą zabrać. Poza tym ciepła bielizna, czapki i porządne buty – o wszystkim trzeba by było pomyśleć. Do tego spanie w namiocie w tej temperaturze to prawdziwe wyzwanie dla dorosłych, a co dopiero dla dzieci. Trzeba byłoby wynajmować chaty zwane hyttami i liczyć z większymi kosztami pobytu.
Planując podróż do Norwegii koniecznie trzeba zabrać jedzenie ze sobą, bo ceny są wyższe niż w Polsce kilkukrotnie. Do tego odpowiedni ekwipunek – kuchenka gazowa, menażki, kubki, sztućce i sto innych potrzebnych rzeczy.
Poza tym dużym problemem są odległości. Większą część czasu spędziliśmy w samochodzie przemierzając kraj od jednego fiordu do drugiego. Dystanse pomiędzy najważniejszymi atrakcjami, nie dość, że były duże, to jeszcze zabierały mnóstwo czasu na dojazd ze względu na brak autostrad i ograniczenia prędkości. W rezultacie drogę o długości 200 km pokonywaliśmy w 5 – 6 godzin, wliczając w to postoje na toaletę i zdjęcia. Nie wiem ile czasu znieśliby chłopcy w ciągłej podróży. Pewnie musielibyśmy częściej robić postoje, a co za tym idzie, zobaczylibyśmy mniej, bo nie starczyłoby na wszystko czasu.
Ważna jest też kondycja. Bo gdy my zdychaliśmy na drodze prowadzącej na półkę skalną Preikestolen, inni rodzice śmigali po kamiennej ścieżce z dziećmi na plecach. Sami zastanawialiśmy się co rusz, jakby nasi chłopcy przeszli tą drogę, która liczyła sobie 4 km i trwała około 2 godzin w jedną stronę. Zaraz potem myślałam, że może pojęczeliby za pierwszym czy drugim podejściem, bo wysiłek jak dla dzieci jest solidny przy takiej wspinaczce, a za następnym zaszczepilibyśmy w nich chęć wspinania się po górach? Może to błąd, że nie skazujemy ich na pot i znój i fundujemy wygodne plażowanie i ciepłe łóżka? Bo to, że sama bym się na taki wysiłek nie skazała, to pewne. Ciągnąć się z dzieckiem na plecach pod górę tyle kilometrów to jak dla mnie zbyt wiele.
Ale może to tylko moje przewrażliwienie? Kiedy ja trzęsłam tyłkiem z zimna mimo spania na czterdziestocentymetrowym materacu, inni spędzali noc ze swoimi dziećmi na karimatach w tipi, a w nocy było ok. 7 st. C. Kiedy z pewną nieśmiałością sięgałam po jedzenie z kupnych słoików, inni przygotowywali przed namiotami dla swoich dzieci jakieś dania jednogarnkowe, gotując je na kuchence gazowej. Kiedy ja się trzęsłam w kurtce z ośmiotysięczną membraną, widziałam obok biegające w piżamkach dziewczynki i całkiem beztroskie mamy. Zupełnie mnie zmroziło, kiedy spojrzałam na kilkumiesięczne dzieciątko bez czapki koło lodowca. Ale ludzie tym wszystkim się nie przejmują. Po prostu jadą z dziećmi w świat.
Na pewno podróże kształcą i kiedy byliśmy pod lodowcem, to jednak żałowałam, że nie ma z nami naszych synów. Twór, który wylewał się z gór topniejącym językiem, zrobił na nas chyba największe wrażenie. Myślę, że ogrom i piękno, które budzą prawdziwy respekt, też by zrobiły wrażenie na naszych dzieciach, a przez to może lepiej by rozumieli przyrodę i zachodzące w niej procesy.
Ogólnie to chyba jest kwestia nastawienia. Kiedy jedziemy z dziećmi na wakacje, liczymy się przecież, że będzie to wymagało od nas większego zaangażowania i poświęcenia. Musimy znaleźć miejsca również atrakcyjne dla dzieci, pokazać im zabytki w ciekawy sposób, zgrać się z ich rytmem dnia i nocy.
Myślę, że wrócimy jeszcze do Norwegii. Kiedy Malutek będzie już mógł samodzielnie wejść na górę, a starsi chłopcy wyrosną z wiaderek i budowania zamków na plaży, pokażemy im wszystkie te magiczne miejsca, piękne widoki i razem zmęczymy się wchodząc na Preikestolen.
Jakie macie doświadczenia z podróżowaniem z dziećmi? Zabieracie dzieci w najdalsze zakątki świata czy wybieracie bezpieczną plażę?
Witam serdecznie 🙂 Trafiłam do Was szukając inf. o podróży do Norwegi … z dziećmi właśnie 😉 Każde wskazówki cenne więc przeczytałam i te. Sami zawsze zabieramy dzieciaki ze sobą nie tylko na plażę bo i namiot w Beskidach się zdarzył ale wiadomo, każda wyprawa jest inna i każde dziecko jest inne. A wakacje z mężem są super i … wtedy to można nazwać wakacjami. Z dziećmi to raczej wyzwanie 🙂 Przymierzamy się do Norwegi ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Pozdrawiamy.
Jeśli wybieracie się z dziećmi, to najlepiej camperem. Zwiedzanie Norwegii wymaga przemieszczania się, a są to dość duże odległości. Więc łatwiej byłoby camperem niż samochodem, jak my to zrobiliśmy. Jednak Norwegia jest tak piękna, że warto ją zwiedzić, choć nie wiem czy dzieciom się spodoba i nie będzie nudna. No i wejście na Preikestolen… chyba bym umarła ze strachu i trzymała dzieci na sznurku :))) Cała reszta to kwestia organizacji, odpowiedniego sprzętu i ubrań. Jeśli wybierzecie samolot to najlepiej lecieć od razu do Bergen – zaoszczędzicie czas na dojazd do lotniska. Jeśli z dziećmi to może Lofoty? Pozdrawiam was i życzę udanej podróży!